Jestem ciekawa, w jaki sposób uświadamiacie swoich najbliższych, dziadków przede wszystkim, o jakości współczesnej żywności? Czy Wasze słowa mają odzwierciedlenie w ich czynach? Czy spotykacie się ze zrozumieniem, że przemysłowe słodycze czy przemysłowo wytworzona żywność, to nic dobrego dla dzieci i całej rodziny? Ja staram się, jak mogę, by edukować najbliższych, ale często widzę, że przyzwyczajenia starszego pokolenia biorą górę i ciężko coś zmienić.
Z własnego doświadczenia – prywatnego i zawodowego, mogę powiedzieć, że to ciężka sprawa… choć zdarzają się wyjątki: od czasu do czasu zgłaszają się do mnie babcie lub dziadkowie, którzy skarżą się, że nie mają wpływu na swoje dzieci – rodziców ich wnuków, którzy nie są zainteresowani zdrowym odżywianiem rodziny. Myślę, że niezależnie, z kim mamy do czynienia, warto jasno określić swoje poglądy, ale bez narzucania sobie misji zbawiania innych, nawet jeśli to bliska rodzina. Naszą największą misją powinno być skupienie się na samym sobie i własnych małoletnich dzieciach lub innych podopiecznych. Konsekwencja, zaufanie sobie samemu i zachowanie spokoju dają największą szansę, że w pozytywny sposób i niemal bezwiednie wpłyniemy na innych. Jeśli chcemy kogoś na siłę zmienić, niezależnie od tego, jak słuszna jest nasza racja, najprawdopodobniej uzyskamy efekt przeciwny do oczekiwanego.
Jeśli powierzamy naszym rodzicom lub teściom pod opiekę dzieci, musimy jasno określić nasze oczekiwania w zakresie tej opieki. Mamy do tego pełne prawo, gdyż to my i dzieci, a nie dziadkowie, ostatecznie będziemy ponosić konsekwencje ewentualnych błędów tych ostatnich. Jeśli starsze pokolenie ewidentnie nie chce z nami współpracować i nie szanuje naszej rodzicielskiej woli, nie powierzamy mu dzieci. Wiem, że to smutne, ale nie widzę innego wyjścia. Forsowanie na siłę własnych przekonań co do sposobu żywienia naszych dzieci, jak również innych oczekiwań dotyczących ich zdrowia, prowadzi tylko do rujnującej frustracji.