fbpx

Bezpieczeństwo szczepień – wypowiedź dr med. Katarzyny Bross-Walderdorff


 

Katarzyna Bross-Walderdorff jest matką trójki dzieci, a także lekarzem-praktykiem i dyplomowanym homeopatą szwajcarskiej szkoły SHI Homeopathie Schule, Zug. Poniżej przedstawiam fragmenty jej wypowiedzi na temat szczepień dzieci, udzielonej w czasie debaty Obowiązek szczepień w Polsce, która odbyła się 15 września 2015 r. w polskim sejmie:

 

Szczepi się wcześniaki, szczepi się noworodki z niską punktacją Apgar, czyli te, które nie są zdrowe. Mogą być szczepione dzieci, które niedawno przechodziły infekcję. Wymogi, które kiedyś stawiał sanepid zostały złagodzone – w złym kierunku. I to jest niepokojące. To nie służy zdrowiu. Konieczne jest stworzenie lepszych zasad określających czas szczepienia: dzieci powinny być szczepione przede wszystkim później i ostrożniej. Konieczne byłoby rejestrowanie niepożądanych odczynów poszczepiennych w sposób poważny i uważny, dlatego że pierwsze powikłanie po szczepieniu zwykle jest stosunkowo mniej groźne niż te kolejne. I zresztą takie zasady dotyczą stosowania leków w ogóle: jeżeli pierwsza dawka aspiryny nam zaszkodzi, to nie powinniśmy brać drugiej. Jeśli nie rozpoznamy powikłania po pierwszym szczepieniu, to po trzech – sześciu tygodniach zaszczepimy dziecko ponownie, dlatego że ktoś zbagatelizował objawy dziecka, albo uznał, że to jest przypadek. A ustawa określa, że to nie jest przypadek, bo jeśli jakaś zmiana w stanie zdrowia występuje w ciągu kilku tygodni po szczepieniu, to powinno to być rozpatrzone jako NOP.[1] A nie jest. Bo lekarz mówi, że „to nie jest jasne”, że „to nie jest udowodnione”. To nie jest udowodnione, ale powinno być zgłoszone i rozpatrzone jako NOP oraz monitorowane w sposób statystyczny. Wtedy moglibyśmy czegoś się dowiedzieć.

 

Jako matka i jako lekarz zastanawiam się, co się stało w 1995 r. i jaki to ma wpływ na zdrowie naszych dzieci. Urodziłam dzieci w roku 1992, 1994 i 1996. Przy ostatnim dziecku szczepienia były już przesunięte do pierwszej doby, i w dodatku były to dwa szczepienia.[2] Ja moich dzieci nie szczepiłam, ale jako lekarz mam łatwiej w porównaniu do przeciętnej matki. Bo po pierwsze nie łatwo mnie wystraszyć, bo ja wiem, dlaczego ja tak chcę i wiem, jak się ochronić. Nie ma żadnego zasadnego argumentu za tym, aby szczepić w pierwszej dobie życia. Spotykam się w mojej praktyce z taką sytuacją, że rodzice nie są w stanie określić, czy objaw wystąpił przed szczepieniem czy po szczepieniu. Przytoczę jeden ważny z neurologicznego punktu widzenia przykład: są to problemy ze ssaniem. Jeżeli noworodek nie potrafi ssać, to, ponieważ jesteśmy ssakami, oznacza to dla niego wyrok śmierci. Odruch ssania jest bardzo ważny, jest bazą do przeżycia. Jeżeli zaszczepimy dziecko w pierwszej dobie życia, zanim jeszcze zostanie przystawione do piersi, to matka nie jest w stanie powiedzieć, czy ten neurologiczny objaw jest wrodzony czy poszczepienny. Odbieramy sobie możliwość zaobserwowania tego.

 

Gdy analizuję historię choroby danego dziecka, dziwią mnie takie sytuacje, w których na przykład dziecko na wypisie z oddziału noworodkowego w dziesiątej dobie ma wewnątrzmaciczne zapalenie płuc, a uzyskało 10 punktów w skali Apgar, co zostało odnotowane w książeczce zdrowia. To jakim cudem miało właściwy oddech i osłuchowo nic u niego nie stwierdzono tuż po urodzeniu?

 

Rodzice, którzy nie chcą szczepić swoich dzieci to nie są rodzice, którzy je zaniedbują. To są rodzice, którzy przykładają do zdrowia swoich dzieci szczególną uwagę i mają trochę inne poglądy. To są ci, którzy chcą naturalnie prowadzić ciążę, którzy niekoniecznie chcą, żeby dziecko miało USG dwa razy w miesiącu albo co miesiąc i którzy chcą „rodzić po ludzku” (walczyliśmy przecież o to długo jeszcze nie tak dawno). Tendencja, że my – rodzice walczymy o to, żeby było normalnie, naturalnie i mniej chemicznie, w tym – nasze decyzje o nieszczepieniu, to ruch prozdrowotny. Nie wynika on z zaniedbania czy głupoty.

 

W cytowanych fragmentach wypowiedzi dokonałam niewielkiej korekty redakcyjnej.

 

Źródło: Youtube

 

[1] Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 21 grudnia 2010 r. w sprawie niepożądanych odczynów poszczepiennych i kryteriów ich rozpoznawania

[2] W połowie lat dziewięćdziesiątych wprowadzono obowiązkowe dwa szczepienia w pierwszej dobie życia. Były to szczepienia przeciwko gruźlicy i WZW B; wcześniej szczepienie przeciwko gruźlicy wykonywane było kilka dni po porodzie, a szczepienie przeciwko WZW B nie było obowiązkowe.

 

 

Książka “Zdrowe Dzieci”

5 komentarzy do “Bezpieczeństwo szczepień – wypowiedź dr med. Katarzyny Bross-Walderdorff”

  1. Nie może być wewnątrzmaciczne zapalenie płuc, proszę poprawić.

  2. Cytowana wypowiedź jest autoryzowana przez panią dr Bross-Walderdorff; w oryginalnej wypowiedzi pani doktor użyła określenia “śródmaciczne zpalenie płuc”, natomiast uznała to za przejęzyczenie i wskazała wyrażenie “wewnątrzmaciczne zapalenie płuc” jako poprawne, prosząc mnie o wprowadzenie stosowanej korekty. Jeśli jednak jest Pani lekarzem, byłabym wdzięczna za bliższe wyjaśnienia, abym mogła ponownie zwrócić się do pani dr Bross-Walderdorff o ustosunkowanie się do Pani zastrzeżenia.

  3. Szkoda, że głos tej pani jest zagubiony i niedostrzegalny!
    Mam dziecko, które urodziło się sine, nie oddychało. Doszło do niedotlenienia. Dostało10 punktów. I szczepienie.
    Dziecko ciągle płakało. Zostałam szybko wypisana ze szpitala. Z ciągle płaczącym dzieckiem. A potem… nie rozwijało się prawidłowo….. Nigdy się nie dowiem czy to z winy niedotlenienia czy szczepienia. Tym bardziej, że wg wypisu dziecko urodziło się w stanie bdb, 10 punktów. Dlatego początkowo nie podjęto żadnej terapii. Dopiero jak już było widać, że coś jest nie tak……………………….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top