W marcu 2018 r. na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu odbyła się trzecia międzynarodowa konferencja pt. Człowiek – Żywność – Zdrowie, pod przewodnictwem JM Rektora Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – prof. dr. hab. Tadeusza Trziszki oraz Kierownika Katedry i Zakładu Biochemii Lekarskiej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu – prof. dr. hab. Andrzeja Gamiana.
Poniżej przedstawiam niezwykły wykład z tej konferencji, wygłoszony przez panią dr Annę Marcinkowską, biochemika i wykładowcę UM, który „troszeczkę przewraca studentom medycyny w głowie”, „mówiąc im najnowszą prawdę biochemiczną” i ucząc, że lekarz powinien zawsze zadać pacjentowi pytanie: jak się pani / pan odżywia? Wykład ten jest źródłem wiedzy, jakiej brakuje nawet na studiach kształcących przyszłych dietetyków. Słuchając go, ucieszyłam się bardzo, bo trafiłam na najwyższej klasy profesjonalistę potwierdzającego wiedzę, którą od lat stosuję w codziennym życiu i która przekłada się na konkretne, pozytywne efekty: długotrwałe i całkowite zdrowie oraz znakomitą kondycję moich dzieci i całej naszej rodziny. Nie interesują mnie nieskuteczne teorie pojawiające się w oficjalnie uznanej nauce jaką jest dietetyka. Za to cenię naukowców i wykładowców, którzy konfrontują naukę z życiem i są na tyle odważni, aby na publicznym forum podważyć „najbardziej oczywiste prawdy”, choćby takie, jak „obowiązująca” piramida żywienia.
Wykład pani dr Marcinkowskiej przytaczam w całości poniżej, w formie nagrania video, jak również cytuję (z minimalną korektą redakcyjną) i komentuję jego fragmenty.
Cytaty z wykładu:
Co powinniśmy jeść: tłuszcze […], warzywa i owoce, jako miejsca, w których znajdziemy bardzo dużo, mimo wszystko, witamin, soli mineralnych i innych fitoskładników, przy stosunkowo małej ilości kalorii. Proszę państwa, dlaczego tłuszcze, w moim odczuciu – biochemika, powinny być na tej pozycji [tuż przy podstawie piramidy żywienia] i jakie tłuszcze? Takie tłuszcze, które mają krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe, dlatego że po strawieniu w jelitach te krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe nie mają transporterów. Bardzo szybko trafiają do komórek, do mitochondriów: betaoksydacja, cykl Krebsa, łańcuch oddechowy, fosforylacja tlenowa – ciach! – energię mamy. Co proponuję? Kawę rano, powiem, jaką, z… olejem kokosowym – przepyszne! Energii na dziesięć godzin starcza, że aż hej!
Te pomysły pod tytułem „nie jemy tłuszczu” są tragedią! Już powiem, dlaczego. Jeżeli tłuszczu nie ma, to nie spalamy tłuszczów. Tak wyglądają regulacje procesów metabolicznych od strony insuliny. Więc tłuszcz powinien być podstawą. Ja mam tego stuprocentową pewność.
Zwykłe jedzenie: naprawdę wierzcie mi – golonka jest przepyszna. Ja wcale mało nie jem. Naprawdę. Więc to, co ludzie wymyślili jako żywienie mądre, już teraz zostało biochemicznie udowodnione, że jest mądre. Ja obserwuję od bardzo dawna taką kontrowersję, która pojawia się między lekarzami, a ludźmi, dietetykami na przykład, którzy z powodu własnego zdrowia głęboko analizują wiedzę biochemiczną, nie będąc biochemikami, ale mając dostęp do wiedzy (przecież dostęp do wiedzy jest w tej chwili tak łatwy). Ci ludzie czasami mają mądrzejsze wnioski niż lekarze, co jest strasznie przykre.
Mój komentarz:
O tym, że tłuszcz nam służy i że praktycznie powinien towarzyszyć większości posiłków świadczą naturalne instynkty człowieka przejawiające się w jego upodobaniach smakowych: prawie każdy rodzaj pokarmu smakuje lepiej z dodatkiem tłuszczu. Proszę spojrzeć na przykładowy jadłospis moich dzieci, które zawsze same decydują, z czego ma się składać posiłek: Przykładowy jadłospis moich dzieci – punkt pt. Składniki niektórych potraw.
W piramidzie żywności przedstawionej przez panią dr Marcinkowską zawarta jest bardzo ważna informacja: pokarmy muszą być najwyższej jakości i czystości. Ponownie odsyłam do jadłospisu moich dzieci – punktu pt. Żywność nieprzetworzona przemysłowo.
O fizjologii trawienia i przyswajania średniołańcuchowych, a także krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, piszę w artykule o mleku: Mleko ze sklepu.
My też nie jadamy mało w naszej rodzinie; jemy, kiedy czujemy głód i jemy do syta. Jesteśmy jednak wolni od nałogów żywieniowych. Wszyscy jesteśmy szczupli.
Pani dr Marcinkowska wspomina o kaloriach. Nie sądzę, aby chodziło jej o skrupulatne wyliczanie kalorii w obawie przed przytyciem, a raczej o gęstość odżywczą pokarmów. Gęstość odżywcza oznacza zawartość substancji odżywczych w stosunku do kalorii w danej porcji jedzenia, czyli jest odwrotnie proporcjonalna do ilości spożytych kalorii. Przykładem pokarmu gęstego odżywczo są żółtka, a pokarmu wysokokalorycznego, niezwierającego znaczącej ilości substancji odżywczych – białe pieczywo. Ludzie otyli mogą być niedożywieni – pod względem spożycia substancji odżywczych. Pokarm gęsty odżywczo sprawia, że przez dłuższy czas nie odczuwamy głodu, natomiast produkty typu cukier czy białe pieczywo dają odwrotny efekt.
Cytaty z wykładu:
Produkty z pełnego przemiału, czyli zboża, podniosłam na wyższe piętro i powiem jasno: naprawdę chleba nie trzeba jeść dużo, a już nie daj boże z mąki, która jest z czystej skrobi. […] Jeżeli zjemy makaron z samej skrobi, to on się wchłonie tak naprawdę piorunująco. Co to znaczy? Ogromny rzut glukozy. Organizm nienawidzi glukozy, więc wyrzuca insulinę w takiej wściekłej ilości, że powoduje stymulację syntezy tłuszczów własnych, czyli że „dupsko rośnie”. To mówię do studentów naszych. Przez ten czas, gdy mamy wysoki poziom glukozy we krwi, śródbłonek naczyń jest tragicznie niszczony.
Te odmiany pszenicy, które zawierają dużą ilość białka, zupełnie inaczej funkcjonują przetworzone na mąkę w produktach, które tę mąkę zawierają. Jeżeli ziarna skrobi są usieciowane w sieci białek i to staje się naszym pokarmem, w tym momencie amylazy – enzymy, które trawią nam cukry, dobierają się dużo wolniej i spokojniej do skrobi, uwalniając bardzo spokojnie cukier: nie ma rzutów glukozy.
Mój komentarz:
Co u nas się sprawdziło: eliminacja lub rotacja zbóż w czasie choroby, a gdy dziecko jest zdrowe – zboża niezmodyfikowane genetycznie, wolne od chemii, nieprzetworzone przemysłowo, oferowane jako jeden z wielu rodzajów pokarmów, a więc niekoniecznie codziennie, oraz w rodzaju, jakie preferuje dziecko – takie odżywianie służy zdrowiu.
Pani doktor mówi o wpływie białek obecnych w zbożu na trawienie i przyswajanie węglowodanów ze skrobi: wnioskuję, że towarzyszące skrobi białko hamuje poposiłkowy wzrost glukozy we krwi. Warto więc zwrócić uwagę na fakt, że pszenica starej odmiany ma znacznie więcej białka niż genetycznie zmodyfikowana współczesna pszenica: płaskurka zawiera co najmniej 28% białka, podczas gdy współczesna pszenica – 10-15%.[1]
Skrobia: błędem w żywieniu bezzbożowym dziecka jest używanie mąki ziemniaczanej. To skrobia w czystej, wyizolowanej postaci, czyli węglowodan złożony jedynie z cząsteczek glukozy, który niekorzystnie zmienia oddziaływanie posiłku: nasila poposiłkowy wzrost glukozy we krwi, a tym samym – zaburzenia zdrowotne, z których chcemy wyleczyć dziecko. Skrobia naturalnie zawarta w ziemniakach czy bananach wystarczy. Wyekstrahowana skrobia jest nadmiarem, poza tym w takiej formie – może uzależniać.
Cytat z wykładu:
Kocham jaja. Dlaczego? Dlatego że jeżeli kurczak z tego wyrośnie, to dlaczego nie ja. Kiedyś było mówione: jedno jajko dziennie. A ja słuchałam mojego dziecka, jak było małe, dzisiaj ma 40 lat, kiedy pytałam: co zjesz Bartuś na śniadanko? Jajo. A co chcesz na obiadek? Jajo. A czy ja się z nim kłóciłam? Nie. A czy jest mądrym facetem? Jeszcze jak! Więc mu te jaja w młodości dobrze zrobiły.
Mój komentarz:
Oto przykład mądrej mamy! Słuchajmy naszych mądrych dzieci i nie kłóćmy się z nimi, zawsze to powtarzam (zob.: Swobodny wybór pokarmów). Uszanujmy jednak wolę dziecka, jeśli nie będzie zainteresowane jajkami.
Cytat z wykładu:
Nabiał. Jak na to patrzeć? Część ludzi ma rzeczywiście nietolerancję na mleko, ale na jakie mleko? Na mleko od krowy to prawie wszyscy mają tolerancję, natomiast jest problem z tolerancją na mleko z pudełka. Dlaczego? Dlatego że procesy technologiczne wyglądają w ten sposób, że te białka zostają poddane takiemu posieczkowaniu, że w momencie gdy trafiają do układu pokarmowego, to nasze enzymy nie są gotowe poradzić sobie z tak pociętymi białkami. Przykład – kto sobie jeszcze nie radzi z takim mlekiem? Bakterie. Spróbujcie państwo postawić mleko na zsiadłe. […] Powstaną gorzkie peptydy i możemy tylko wylać to świństwo. I co na to poradzimy? Mamy pić mleko? Nie, to już może jogurt grecki, do którego dodano symbiotyczne bakterie. Ser żółty? Oczywiście, że tak. Tam jest bardzo dużo tryptofanu – jednego z aminokwasów, którego nam brakuje, gdy mamy depresję, a to jest źródło serotoniny – hormonu zadowolenia, więc żółte sery są ok: źródło białka – pełnowartościowego. Śmietana jaka? Tłusta.
Mój komentarz:
Cytat z dyskusji po wykładzie:
My dzisiaj wiemy, że ilość komórek nerwowych, które obsługują układ pokarmowy jest większa niż ilość komórek naszego mózgu. Ha! No to czym my myślimy, może bardziej układem pokarmowym niż mózgiem? Nerw błędny sięga do układu pokarmowego i niesie stamtąd superinformacje do naszej mózgownicy. […] Jak najbardziej uzupełniłabym [dietę] o taką mądrą, bardzo świadomą suplementację probiotykami, zwłaszcza u ludzi, którzy są leczeni w jakikolwiek sposób. Tu nie tylko chodzi o antybiotykoterapię. […] Nawet leki przeciwbólowe zmieniają florę jelitową. Powinniśmy robić wszystko, aby probiotyki były dostarczane we właściwych proporcjach, jak i ilościach do układu pokarmowego.
Mój komentarz:
Wiele wskazuje na to, że najlepszą formą suplementacji probiotycznej są pokarmy fermentowane, o których wspominam w artykule Przykładowy jadłospis moich dzieci – punkt pt. Naturalne probiotyki. To samo dotyczy suplementów w ogóle: na górze piramidy wprowadziłabym małą zmianę, z „suplementy” na „naturalne suplementy”, przez które rozumiem rozmaite drobne dodatki w postaci zieleniny, kiełków, ziół, nasion oleistych, a także surowych żółtek czy czerwonego oleju palmowego (zob. Naturalne suplementy).
Warto zwrócić szczególną uwagę na zależność między jelitami i mózgiem w przypadku choroby neurologicznej i zaburzeń zachowania u dziecka. O zależności tej mówi neurolog i dietetyk, dr Natasha Campbell-McBride (zob. Zdrowie zaczyna się w jelitach).
Cytat z dyskusji po wykładzie:
Miód jest cudny i wspaniały. Ilość substancji odżywczych w miodzie jest przeogromna, ale musimy pamiętać o wartości kalorycznej miodu. Ale jeżeli słodzimy, to miodem, nie białym cukrem. Apiterapia – to bardzo szerokie pojęcie.
Mój komentarz:
Nie obawiam się kalorii z miodu, a nawet wpływu miodu na wzrost glukozy we krwi, gdyż z reguły jadamy go w małych ilościach (i tu warto wziąć pod uwagę nie tyle indeks glikemiczny miodu, wynoszący 60, co ładunek glikemiczny 1 łyżeczki miodu, który wynosi około 10, a więc oscyluje pomiędzy wartością niską i średnią) lub w kompozycjach zawierających tłuszcz, typu ciasto na sporej ilości masła. Tłuszcz spowalnia wchłanianie glukozy do krwi. Ponadto miód nie powoduje uzależnienia, tak jak cukier czy potrawy go zawierające, innymi słowy, na zdrowej, naturalnej diecie w pewnym momencie następuje przesyt miodem, oczywiście pod warunkiem że sam miód nie jest sfałszowany i pochodzi od rzetelnego producenta.
***
Pani dr Marcinkowska pięknie mówi o swojej matce. Jej opowieść to przykład na to, że sędziwy wiek nie musi oznaczać życia gorszej jakości i że warto o tę jakość się postarać. Rok temu zmarła moja ukochana dziewięćdziesięciopięcioletnia Babcia. Gdy w ostatnich latach jej życia próbowałam coś zmienić w sposobie jej odżywiania i redukcji leków, jakie dostawała, spotykałam się z oporem rodziny, która twierdziła, że trzeba się cieszyć, że Babcia tak długo żyje i nie wymagać zbyt wiele – nie oczekiwać lepszego samopoczucia. Nie zgadzam się z takim podejściem do starszych osób. Wierzę, że przy prawidłowej opiece i oswobodzeniu naszych zaprogramowanych, zniewolonych umysłów, seniorzy mają szansę na pełne, radosne i aktywne życie do końca swoich dni i że życie wcale nie musi się kończyć w wieku 95 lat.
Zapraszam do wysłuchania całego wykładu:
https://www.youtube.com/watch?v=S0vIUw8zcgs&feature=push-u-sub&attr_tag=yEAQ22FkUHnkj0dq-6
Źródło: YouTube
[1] William Davis: Dieta bez pszenicy, przekład: Roman Palewicz, Wydawnictwo Bukowy Las Sp. z o.o., 2013 r., s. 47
Świetny wykład! Można odzyskać nadzieję, że w tym kraju są jeszcze nieskorumpowani naukowcy