fbpx

Jak rozmawiać z dziećmi o wyborach żywieniowych?

Dzień dobry, Pani Ewo, proszę o radę, jak rozmawiać z synami – lat 7 i 9 – o odżywianiu, o wyborach żywieniowych? Na co dzień mam wpływ na to, co jedzą moje dzieci, ponieważ są w edukacji domowej – śniadanie, obiad, kolację i to, co pomiędzy, jadamy razem, przygotowane w domu. Natomiast latem poszły dwukrotnie na półkolonie, na których jadły to, co reszta dzieci (katering) – całe szczęśliwe, „bo takie dobre”… Bywały na seansach filmowych, w czasie których inne dzieci jadły popcorn, nachosy, batony. Bywają w innych domach i widzą, że dzieci jedzą, co chcą, piją, co chcą, i częstują też moje dzieci… O ile w domu możemy nad tym zapanować – rozmawiamy, tłumaczymy, to poza domem tracę wpływ, poczęstowani zjedzą i im smakuje… Jak sobie w takich sytuacjach radzić? W tym wieku argument zdrowia jest niewystarczający, zbyt odroczony – „ja chcę zjeść, bo mi to smakuje”. Jak ogarnąć te pokusy? Boję się, że wkrótce przestaną w ogóle o tym mówić, żeby nie słuchać potem mojego tłumaczenia, nie słyszeć w głosie mojego rozczarowania, że znów jakieś dziwactwa zjedli. Jak ogarnąć mądrze ten temat, w tym wieku dzieci?

Pani Nataszo, po pierwsze proszę dać dzieciom trochę czasu – edukacja w zakresie właściwych wyborów żywieniowych to proces.

Po drugie, rodzice mają największy wpływ na dzieci poprzez własne postępowanie, czyli poprzez przykład. W domu nie powinno być ani jednego chorobotwórczego „produktu spożywczego” – rodzice kupują wyłącznie odżywcze, naturalne pokarmy. Poza domem, podczas poczęstunków okolicznościowych, rodzice POKAZUJĄ dzieciom, jak odmawiać częstowania się szkodliwymi produktami oraz jak sobie radzić w takich – skądinąd trudnych – sytuacjach. Tutaj należy wykazać się konsekwencją i spokojem, gdyż dzieci patrzą i bezwiednie naśladują nasze zachowania.

Po trzecie, rozmawiając z dziećmi na temat wpływu żywności na nasze organizmy oraz konieczności samoobserwacji, należy wyraźnie zaznaczyć, że ostateczny wybór należy do nich.

Po czwarte, warto zachęcić dzieci do opowiadania o tym, jak poradziły sobie w określonej sytuacji poza domem. W przypadku „porażek” zachowujemy spokój, okazujemy akceptację, dzieci przytulamy, dziękujemy za szczerość i pocieszamy je, zapewniając, że w przyszłości będzie lepiej. W przypadku sukcesów – nawet najmniejszych, typu: „Mamo, zjadłem jednego cukierka, ale z drugiego zrezygnowałem”, również przytulamy je i cieszymy się razem z nimi.

Po piąte, dbamy o to, aby tam, gdzie pojawiają się wątpliwe atrakcje kulinarne, zapewnić naszym pociechom coś równie atrakcyjnego, a przy tym odżywczego i nieszkodliwego. Temat szczegółowo poruszam w książce „Zdrowe Dzieci” – tom 2, rozdział „Przeszkody społeczne w zdrowym odżywianiu”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to Top