W grudniu 2018 r. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport pt. Nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności. Lata 2016-2018 (I kwartał). NIK nie pozostawia suchej nitki na Głównym Inspektoracie Sanitarnym. Teoretycznie, po opublikowaniu tego raportu z handlu powinny być wycofane w trybie natychmiastowym wszystkie produkty spożywcze zawierające dodatki do żywności, a potem z powrotem wprowadzone tylko te, które przeszły rygorystyczną kontrolę i spełniły wszystkie kryteria bezpieczeństwa wskazane w dokumencie. W praktyce jest to niemożliwe, bo większość produktów spożywczych ma jakieś dodatki i wybuchłaby ogólnonarodowa afera. Może dlatego nie słyszy się o tym zbyt wiele w mediach głównego nurtu.
Główne zarzuty NIK dotyczą braku nadzoru nad ryzykiem związanym z:
- kumulacją dodatków do żywności w diecie człowieka;
- synergistycznym oddziaływaniem dodatków do żywności;
- interakcją dodatków do żywności z innymi składnikami diety;
- interakcją dodatków do żywności z lekami;
- obecnością dodatków do żywności w diecie dzieci, które z racji niższej niż u dorosłych masy ciała są najbardziej narażone.
Obowiązujące prawo nie odnosi się w żaden sposób do tego ryzyka. W rozporządzeniu Ministra Zdrowia z dnia 10 listopada 2010 r. w sprawie dozwolonych substancji dodatkowych wskazano jedynie maksymalną dopuszczalną zawartość określonego dodatku do żywności w określonym środku spożywczym, a więc zdefiniowane zostały bezpieczne limity w odniesieniu do jednego dodatku i do jednego środka spożywczego. Nie określono natomiast ich bezpiecznego limitu w ujęciu kumulatywnym, tj. z uwzględnieniem wielu dodatków i wielu produktów, jakie składają się na jeden posiłek czy dzienną rację pokarmową człowieka. Ponadto nie uwzględniono ilości danego dodatku w przeliczeniu na kilogram masy ciała na dobę. Na przykład dopuszczalna zawartość antyzbrylacza E 536 – żelazocyjanku potasu w soli wynosi 20 mg na kilogram soli. Prawo dotyczące bezpieczeństwa żywności nie wskazuje jednak, kiedy dochodzi do przekroczenia bezpiecznego limitu tej substancji w przypadku spożywania w ciągu dnia rozmaitych produktów spożywczych zawierających sól z antyzbrylaczem przez osoby dorosłe i osobno – przez dzieci o określonej masie ciała. A przecież tak popularne i codziennie spożywane produkty jak chleb, ser żółty czy wędliny należą do żywności zawierającej najwięcej soli. Według raportu NIK przeciętna hipotetyczna jednodniowa dieta składająca się z pięciu posiłków zawiera 85 substancji dodatkowych.
Poniżej przedstawiam wybrane cytaty z raportu (zaznaczone pochyłą czcionką w kolorze niebieskim). Zachęcam moich Czytelników do zapoznania się w wolnej chwili z całą jego treścią (link pod artykułem).
W Polsce, podobnie jak w innych krajach rozwiniętych, ok. 70% diety przeciętnego konsumenta stanowi […] żywność przetworzona w warunkach przemysłowych, zawierająca substancje dodatkowe. […] Wraz z dietą w ciągu roku przeciętny konsument spożywa ok. 2 kg tych substancji.
Stosowanie substancji dodatkowych wzbudza […] wiele wątpliwości z punktu widzenia bezpieczeństwa konsumentów. Szczególnie jest to istotne w przypadku małych dzieci. Kolorowe słodycze, napoje, gotowe mleczne deserki, ciasteczka, chrupki zawierają wiele dodatków, których bezpieczeństwo spożycia budzi wiele kontrowersji.
Organy odpowiedzialne za bezpieczeństwo żywności oraz zdrowie publiczne, szczególnie w zakresie zagrożeń zdrowia nie monitorowały ani nie oceniały dotychczas ryzyka związanego z kumulacją dodatków w żywności, synergistycznym oddziaływaniem czy interakcjami substancji dodatkowych z innymi składnikami diety, czy np. lekami. Tymczasem niektóre substancje dodane do jednego produktu, w połączeniu z innym artykułem spożywczym nie będą dla człowieka neutralne. Nie każda substancja jest szkodliwa od samego początku, ale może się nią stać w reakcji z inną, tworząc zagrożenie dla zdrowia. Naukowcy twierdzą, że wiele z substancji dodanych do żywności może powodować lub nasilać problemy zdrowotne. Dotychczas nie było także informacji na temat łącznej ilości dodatków spożywanych z dietą przez przeciętnego konsumenta.
Z monitoringu spożycia i stosowania dodatków do żywności wynikało, że najbardziej narażone na przekroczenie akceptowanego dziennego pobrania dodatków z dietą były dzieci, głównie w wieku do 10 lat.
Główny Inspektor Sanitarny, sprawujący nadzór nad jakością zdrowotną żywności nie szacował i nie identyfikował ryzyka ewentualnych zagrożeń wynikających z kumulacji wielu substancji dodatkowych w jednym środku spożywczym czy kumulacji wielu dodatków pochodzących z różnych źródeł oraz ewentualnego działania synergicznego lub utajonego, a także możliwych (negatywnych) interakcji z innymi składnikami produktu oraz innymi składnikami diety. Nie wdrażał i nie inicjował mechanizmów/rozwiązań, które potwierdziłyby lub zaprzeczyły istnieniu takich ryzyk.
W przypadku Inspekcji Sanitarnej działalność informacyjno-edukacyjna sprowadzała się głównie do realizowania Ogólnopolskiego Programu Edukacyjnego „Trzymaj Formę!”. Kampania ta kładła nacisk m.in. na ograniczanie spożycia substancji dodatkowych, z drugiej zaś strony społeczeństwo było przekonywane o tym, że substancje dodatkowe dopuszczone do spożycia są bezpieczne. Tak rozbieżne komunikaty dezorientowały konsumentów i prowadzona w ten sposób edukacja w konsekwencji nie przynosiła pożądanych efektów.
Najwyższa Izba Kontroli negatywnie ocenia bierną postawę Głównego Inspektora Sanitarnego wobec stwierdzonego narażenia populacji polskiej na przekroczenia ustalonych limitów pobrania z dietą wielu substancji dodatkowych. Nie inicjował, nie organizował i nie prowadził działań informacyjnych zmierzających do zaznajomienia społeczeństwa z potencjalnymi zagrożeniami. Podkreślenia przy tym wymaga fakt, że najbardziej narażone na przekroczenia ADI były dzieci do lat 10. Ze względu na niższą od dorosłych masę ciała, pobranie z dietą np. azotynów, obecnych m.in. w wędlinach, parówkach, peklowanym mięsie, u najmłodszych dzieci wynosiło ponad 160% ustalonego limitu, a u 5% dzieci w wieku 1–3 lat kształtowało się na poziomie aż 562%.
W zleconej przez NIK ekspertyzie w zakresie analizy zagrożeń dla zdrowia populacji polskiej ze strony substancji dodatkowych z listy E w produktach spożywczych wskazano dodatki, które mogą wywoływać alergie (barwniki, niektóre substancje konserwujące), wstrząs anafilaktyczny (barwniki), czy działanie pronowotworowe (substancje konserwujące).
Nie są znane jeszcze mechanizmy interakcji dodatków do żywności z większością leków stosowanych w chorobach cywilizacyjnych tj. nadciśnienia tętniczego, cukrzycy, chorób układu sercowo-naczyniowego. Problem jest niebagatelny, gdyż dotyczy 9 mln ludzi z nadciśnieniem tętniczym i 3 mln cukrzyków oraz ponad 1,5 mln osób z chorobami układu sercowo-naczyniowego.
Potencjalnie szkodliwe dodatki do żywności:
W ocenie NIK obowiązujący system nadzoru nad jakością żywności, rozdzielający jakość handlową i zdrowotną, jest dysfunkcjonalny.
Dodatki do żywności i brak wyczerpujących norm dla ich bezpiecznego stosowania to tylko część problemu z żywnością powszechnie dostępną. Czy żywność bez dodatków, taka jak nieprzetworzone warzywa, owoce, mleko czy mięso jest bezpieczna? Niestety nie, ze względu na obecne w niej zanieczyszczenia chemiczne: pozostałości pestycydów, szkodliwych pierwiastków pochodzących z zanieczyszczonego środowiska, hormonów, antybiotyków i innych środków farmakologicznych stosowanych u zwierząt.
Dlatego głoszę niepopularny pogląd, że chcąc zdrowo odżywiać rodzinę, powinniśmy zrezygnować z osiedlowych sklepów spożywczych, supermarketów, hipermarketów i straganów, na których sprzedawane są warzywa i owoce z wielkoprzemysłowych upraw. Mam nadzieję, że z czasem pogląd ten znajdzie zrozumienie w szerszych kręgach społeczeństwa.
Raport NIK:
Nadzór nad stosowaniem dodatków do żywności
Źródła:
- https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/e-w-zywnosci-bez-kontroli.html
- http://www2.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=m1&ms=904&ml=pl&mi=904&mx=0&mt=&my=9&ma=016482
Źródło ilustracji:
Raport NIK / ekspertyza w zakresie analizy zagrożeń dla zdrowia populacji polskiej ze strony substancji dodatkowych z listy E w produktach spożywczych